wtorek, 28 listopada 2017

Muzyka w drodze do pracy

Do pracy mam dość daleko. 45-55 minut, w zależności od korków. Ale jestem chyba jedną z nielicznych osób, którym to nie przeszkadza. Czemu? Mam wtedy czas, żeby sobie spokojnie posłuchać muzyki. 
Serio, w domu nie zawsze jest czas. A poza tym kusi też szereg innych rozrywek – książki, seriale. Natomiast w drodze autobusem do pracy mogę sobie spokojnie posłuchać muzyki. Podróż jest na tyle długa, że zwykle zdążę wysłuchać całego albumu. A że mam dobre słuchawki (pisałam o tym w poprzednim poście), jakość jest naprawdę dobra, więc podróż mija mi chwila moment. No chyba że akurat trafię na słaby album...

Oczywiście gdybym mogła pracować koło domu (albo z domu), pewnie chętnie bym skorzystała z takiej okazji. Ale na pewno spadłaby wtedy ilość słuchanej przeze mnie muzyki. Nie muszę się też przejmować, że nie będę miała czego słuchać. Korzystam ze Spotify'a – wybór czasami jest aż za duży.

Czasami też robię sobie składanki ulubionych numerów. Puszczam je sobie przed ciężkim dniem w pracy, żeby się nakręcić. I wiecie co? To naprawdę pomaga. Wpadam do pracy nakręcona i działam ze zdwojoną produktywnością. Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy jadą autobusem i tylko patrzą się za okno. Przecież ten czas można kreatywnie wykorzystać! Muzyka, książka, gazeta. Cokolwiek. Ale po prostu jechać i nic nie robić... Nie mieści mi się to w głowie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz